wtorek, 2 listopada 2010

wnioski

no i tym sposobem doszliśmy do listopada. moja depresja dotknęła już szczytów i granic możliwości. spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy w sposób perfekcyjny wykorzystali moją naiwność. zaczęło się od podwórkowych sąsiadów, którzy najpierw kłaniali się i uśmiechali, a później, kiedy zorientowali się, że można mi nasrać na głowę, wzięli sobie za punkt honoru pozbycie się mnie z podwórka. byłam najsłabszym ogniwem i najłatwiejszym. oprócz mnie jest jeszcze RADEMENES, ale panu Adamowi nikt nie podskoczy, łatwiej gnoić słabszego. wie o tym najlepiej pani Joanna, która tytułuje się jako "lekarzy psycholog", ale z psychologią ma tyle wspólnego, co ja z aktorstwem. przecież brałam udział w szkolnych przedstawieniach ;)
nie spotkałam w życiu drugiej tak zawistnej osoby. z taką ilością jadu. i wystrzegam się ich jak ognia. i wierzę mocno w tzw. karmę, która krąży, raz w jedna, raz w drugą stronę!
no i mniej więcej w tym samym czasie, zostałam zaatakowana z drugiej strony. nie chcę w tej sprawie wdawać się w szczegóły, bo jeszcze nie pora, ale pewnie kiedyś to opiszę.
powoli, bardzo powoli stajemy na nogi. zostaliśmy zupełnie sami z problemami, które miały nigdy mi się nie przytrafić. ale nauczyłam się też przy tym wielu przydatnych rzeczy. nikomu nie ufam, chyba trochę miej we mnie naiwności i więcej wymagam od innych. to nie prawda, że jak ja zrobię, to znaczy że zrobię najlepiej. przecież inni mogą to zrobić za mnie. nie ma ludzi niezastąpionych.


a dzisiaj jedziemy po ekspres do kawy, jeśli uda nam się pożyczyć również filiżanki, to w tym tygodniu otworzymy :D

2 komentarze:

hm...