poniedziałek, 31 maja 2010

pada, pada...

kolejny dzień deszczu. żyć się nie chce. wszystko płynie. na wsi mokro, deszczowo, burzowo, w Łodzi to samo. zaszyłabym się najchętniej pod ciepłą pierzynką i przespała ten koszmarny czas. nie da się, a szkoda.

posadziłam dziś kwiatki na ogródku art caffe. trochę ładniej się zrobiło. może wreszcie słońce nas odwiedzi... a jutro ma przyjechać nowy ogródek. oby tylko pogoda się zrobiła.

czwartek, 27 maja 2010

piec rusza!!!


wylegujący się garfield. tak spędza wolny czas, czyli po prostu tak wygląda jego życie ;) przez ostatnie deszczowe dni w ogóle nie wychodził tylko spał, wylegiwał się, odpoczywał... aż wyszło słońce, więc wstał rozprostować kości. ma chyba jakąś kotkę na oku, bo znika na noce. ale nie chce nam o niczym opowiadać. nie przyprowadził jej też jeszcze do domu. póki co jest to jego słodką tajemnicą.
przy okazji słońca pojawił się również bez, który u nas kwitnie na biało. tak więc na podwórku zrobiło się bardzo ładnie, a i do domu zerwaliśmy trochę kwiatów, żeby i wyglądało i pachniało ładnie.






poza tym popłynęły nam pomidorki i nie wiem, czy coś da się jeszcze uratować. truskawki walczą z anomaliami pogodowymi i tak "płynie" czas ;)
trochę chorowaliśmy, gorączkowaliśmy, ale obowiązki wzywają więc wróciliśmy szybko do pracy.
i najważniejsza wiadomość. ruszył piec grubego. czekamy teraz na zielone ziarno i palarnia otwarta!!! bardzo się cieszę. trzymajcie za nas kciuki :)

środa, 19 maja 2010

TARANTONIC


przy muzyce z filmów Tarantino, będziemy chłodzić się drinkami na bazie toniku. wszystkich lubiących takie zestawy zapraszamy do wspólnej zabawy. świecące drinki, promocyjne ceny, dobra muzyka i doborowe towarzystwo.
zapraszamy!!!
startujemy w sobotę o 21:00.
i nie straszny nam deszcz ;)

karaoke


przypominam wszystkim, że w piątkowy wieczór, pomimo deszczów, ulew i powodzi art caffe śpiewa. śpiewajcie z nami, może uda nam się wspólnie namówić słońce, żeby zaczęło świecić :)
zapraszamy!!!

piątek, 14 maja 2010

ha, ha...

kilka dni spędziłam na wsi. jak się okazuje, nicnierobienie jest czasem bardzo potrzebne. miałam wyłączony telefon, spałam do której chciałam, wstawałam albo nie, cieszyłam się spokojem i ciszą. nikt mnie nie poganiał, nikt niczego ode mnie nie chciał (może chciał, ale guzik mnie to interesowało ;) cudowne uczucie, polecam każdemu.
a na wsi wszystko wygląda inaczej, pachnie inaczej i wolniej płynie czas. śpiewają ptaki, kwitną truskawki i pomidory, rzodkiewka wzeszła na jakieś cztery centymetry. sielsko i anielsko.
ale niestety dziś nadszedł mój wielki powrót do pracy. zderzenie z rzeczywistością nigdy nie jest przyjemne. tak też było i tym razem. miejski smród, hałas, krzyki, bieganina, telefony... nie jest to mój żywioł. zdecydowanie nie. ale jeszcze trochę. dam radę. mam wielki plan w głowie, żeby to miasto omijać z daleka i wierzę, że już niebawem mi się to uda. i co poniektórym pokarzę przysłowiowy środkowy palec. ha, ha...

środa, 12 maja 2010


zapraszamy serdecznie!!! do końca tygodnia można przyjsc do art caffe, przymierzać, oglądac i zakupowić kreacje z najnowszej kolekcji plastikowego.

piątek, 7 maja 2010

w internecie



kliknij na zdjęcie, żeby powiększyć ;)

AFTER -PARTY


8 maja w sobotę o 23:00 do 06:00 plastikowy organizuje w art caffe after-party. impreza jest organizowana na zaproszenia, które można odbierać jeszcze dziś do 06:00 w art caffe. o oprawę muzyczną zadba kuba wandachowicz.

czwartek, 6 maja 2010

plastikowy tymczasowy showroom

serdecznie zapraszamy. plastikowy tymczasowy showroom od niedzieli do wtorku otwarty będzie dla wszystkich, którzy chcą stać się szczęśliwymi posiadaczami ubiorów z kolekcji plastikowego




wstęp wolny

roboczo, pracowicie i męcząco

za oknem jesień. coś się chyba Panu Bogu pomyliło. brak słów do wszystkiego. straszny mętlik. cały czas ktoś coś ode mnie chce, szuka pomocy, zrozumienia, wysłuchania, obarczając mnie tym samym swoimi problemami. cały czas ktoś do mnie mówi, wymaga odpowiedzi, zaangażowania, coś się wokół mnie wiecznie dzieje. remont tu, remont tam, przelej tu kasę, temu też już trzeba przelać, ojej brakuje nam, a to jeszcze nie gotowe. nie mam siły. jestem zmęczona. nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc. za to mam wielkiego doła.

wtorek, 4 maja 2010

no i gdzie ta wiosna?

pytam, gdzie ta wiosna?
jakaś nieprawda. kolejny dzień maja, a słońca nie widać. w ogóle jest zimno i mokro. prania wywiesić nie można, w ogródku prace zatrzymane, spacery po lesie nieprzyjemne. ale weekend majowy zaliczam do bardzo udanych. odwiedziło nas mnóstwo gości, znajomych i przyjaciół. było głośno i wesoło. jedliśmy bite trzy dni ociekające z tłuszczu kiełbaski, żeberka... przepijając zimnym piwkiem i innymi schłodzonymi trunkami. jednym słowem prawdziwy majowy odpoczynek. roślinki w ogródku również odczuły nasz pobyt w domu. posadziliśmy z grubym pomidorki, czereśnie i wysadziliśmy ziółka. ach no i najważniejsze: gruby zbudował mi śliczną małą szklarenkę.
oprócz tego whisky wykąpał się w szambie. bardzo był z resztą z siebie zadowolony i zupełnie nie mógł zrozumieć mojego zdenerwowania. machał wesoło ogonkiem i próbował skakać na nas zapraszając nas do zabawy. został szybko wykąpany w stawie, co już nie sprawiło mu tyle radości.

a w pracy wielkie przygotowania do kolejnego weekendu w którym to mamy nadzieję wiele się zadzieje. obecnie trwają prace remontowo-porządkowe. jest dość nerwowo, ale wszystko musi być dopięte na przysłowiowy ostatni guzik. zobaczymy co nam z tego wyjdzie. zapraszamy oczywiście na piątkowe karaoke, czyli dobrą zabawę w art caffe